O pasji dla młodzieży

Czasem warto dać coś od siebie

Dziś przeżyłem jeden z tych dni, który na pewno będę pamiętał do końca życia, mimo, że właściwie nie wydarzyło się nic spektakularnego, bo raptem pojechałem odwiedzić pewną podstawówkę.

W dzieciakach jest ogromna siła i nadzieja. Żyją w perfidnych czasach gigantycznego natłoku informacji i manipulacji, gdzie trzeba się w tym kotle jakoś odnaleźć. Młodzież jest cholernie ciekawa świata i fajnie by było, gdyby o tym świecie ktoś im czasem ze swojej perspektywy opowiedział. Dlaczego? Bo oni tego potrzebują i chcą słuchać. Szczególnie kiedy chcesz powiedzieć o tym, że są w życiu też przyjemne momenty i że każdy na nie zasługuje.
Ale od początku…

Od dobrych kilku lat moja kuzynka Aneta, która jest nauczycielką rosyjskiego prosiła mnie, żebym wygospodarował kilka godzin i wpadł do niej do szkoły, opowiedział dzieciakom o lataniu. Nigdy nie było czasu… jak nie praca, to budowa domu… Wiecznie coś… Umówiliśmy się w końcu na sztywny termin, przygotowałem prezentację, zapakowałem do Hondy wszystkie graty i pojechałem na sobie wycieczkę do podstawówki w Sadownem.

Szkoła Podstawowa im. Bł. Ks. Edwarda Grzymały

Rano odwiozłem Lili do przedszkola, godzinka w samochodzie i za dwadzieścia dziesiąta byłem na miejscu, gdzie przywitała mnie Aneta Popowska – Filipiak z koleżanką Sylwią, która uczy w szkole biologii i przyrody. Dwie uśmiechnięte kobiece buzie zawsze działają kojąco na poszargane po podróży nerwy, więc w duchu dobrego nastawienia pozostało wtarganie sprzętu na dużą salę gimnastyczną. Za moich czasów tylko „węgrowska dwójka” miała taką wypasioną salę gimnastyczną. Pograłbym tam sobie w kosza…

Na miejscu pełna profeska, bo z pomocą ruszyli młodzi mężczyźni. Zanim o czymś pomyślałem to Mateusz, Szymon, Maks, Maciek i Kuba (mam nadzieję, że nikogo nie pominąłem) już to zrobili. Chłopaki podłączyli mikrofon, rozstawili projektor, ekran i pomogli mi złożyć wózek do kupy i wszystko sprawdzić… Ciasno było z czasem, bo pierwsza grupa już czekała przed wejściem do sali. Dzięki chłopaki, bez Was bym się na pewno nie wyrobił.

W planie były dwie prelekcje. Na pierwszy ogień poszły najstarsze klasy. Spotkanie otworzyła Pani Dyrektor Małgorzata Koroś, która bardzo miło mnie przyjęła. Wziąłem mikrofon do ręki i wspólnie wystartowaliśmy w podróż po pasji i lotnictwie. 

Przedstawiłem się, zapytałem o pasje dzieciaków, następnie przeszedłem do omówienia budowy motoparalotni. Ochotnicy pomogli mi rozłożyć i podpiąć skrzydło. Widać było duże zaangażowanie stąd od samego początku miałem pewność, że warto było przyjechać.

Bez skrępowania

Na początku spotkania ustaliliśmy sobie, że jesteśmy tu dla siebie – wy dla mnie, ja dla was. Rzadko dorośli potrafią tak szanować to, że ktoś inny do nich mówi. Było mega dużo pytań o bezpieczeństwo, technologię, zasady wykonywania lotów, uprawnienia, prędkości, koszty i wiele innych. Generalnie popłynęliśmy z czasem, ale była na to zgoda. Na każde moje pytanie odpowiadał las rąk. Każdy chętnie wstawał do zadań, które dla swojej widowni przygotowałem. 

Młodzi, ciekawi, energiczni… Byli dla mnie doskonałymi odbiorcami tego co chciałem im przekazać. 

Życie w towarzystwie pasji jest niezwykle różnorodne, ciekawe. Pasja wyzwala w człowieku pewnego rodzaju odwagę i otwartość na nowe znajomości. Musicie wiedzieć, że lotnictwo jest specyficzne, bowiem w środowisku pilotów pojawia się wzmożony syndrom troski o bezpieczeństwo drugiego człowieka, choćby całkiem obcego pilota. Pamiętam sytuację, kiedy miałem nieudany start z nóg po dłuższej przerwie w lataniu. Podszedł do mnie jeden z dużo starszych stażem pilotów. Facet mnie ledwo znał – na bank nie wiedział nawet jak mam na imię. Podszedł i powiedział, że odnosi wrażenie, że jestem zdenerwowany. Zaproponował, żebym chwilę odpoczął i uspokoił emocje. A jeśli stan nie minie, żebym pojechał do domu, bo zrobię sobie krzywdę. Pomógł mi później rozłożyć skrzydło, sprawdzić, czy wszystko dobrze podpiąłem i poleciałem. Troska.

Pasja łączy ludzi. Budują się więzi, których dotąd być może nie doświadczyliście. Niejednokrotnie właśnie ten klimat i odmienne od codziennych relacje są tym elementem, który pcha nas, żeby pójść, spotkać się i wspólnie spędzić czas. Nie trzeba nawet lubić samego wykonywania jakieś czynności, żeby chcieć się integrować. Ja mam tak  z morsowaniem. Czy lubię wystawiać tyłek na mróz, wchodzić do lodowatej wody z wewnętrznym piskiem przy zamaczaniu jajek i dygotać się przez kilkadziesiąt sekund, dopóki mój organizm nie weźmie sprawy we własne ręce i oszuka samego siebie, że już wcale zimno nie jest? Ciągnie mnie, bo lubię przebywać w towarzystwie podobnych do siebie wariatów. Poza tym po morsowaniu widzę wyraźne benefity zdrowotne, ale nie zmienia to faktu, że do wody wchodzić nie znoszę.

Nie kręć się, poleż, telewizję byś pooglądał i w domu posiedział

Moja mama nie miała ze mną lekko. Z czasem w domu bywałem gościem i szukałem odskoczni od otaczających problemów. Grałem w piłkę, w kosza, w siatkę. Dobrze grałem w „pingla”, później w liceum zacząłem chodzić na akrobatykę i taniec do węgrowskiego AVOCADO. Zacząłem grać na gitarze. Będąc już studentem kupiłem swój pierwszy motocykl, później kolejny i kolejny. Sporo pływałem na windsurfingu. Były skoki na bungee, dreamie, ze spadochronem i wahadła. W podróży poślubnej zrobiłem kilkanaście wspaniałych nurkowań, gdzieś po drugiej stronie kuli ziemskiej w wodzie pełnej mant i rekinów, co zakończyło się ukończeniem kursu, a w między czasie zacząłem latać na motoparalotni. 

Ciężko jest być rodzicem takiego dziecka, o które trzeba się ciągle martwić. Ale niech troska nigdy nie będzie ograniczeniem, a motywacją o zachowanie bezpieczeństwa i budowanie świadomości, że ktoś cię kocha i się o ciebie martwi, żebyś cały wrócił do domu. Robienie różnych, nawet szalonych rzeczy jest niezwykle rozwijające. Przez te wszystkie lata poznałem setki wspaniałych ludzi, a te wszystkie doświadczenia, które po drodze mnie dotknęły doprowadziły mnie tu gdzie teraz jestem, czyli we właściwym miejscu. Gigantycznym sukcesem mojej mamy było to, że zamiast ograniczeń nauczyła mnie czym jest zaufanie. Czasem forma przekazu do mnie nie trafiała, a ja wielokrotnie tego zaufania nadużyłem, ale było to między nami ustalone i dla obojga ważne. Dziękuję Ci mamo. Zrobiłaś kawał dobrej roboty!

Wracając do szkoły i młodzieży

Dzisiejsze niezwykle ważne i emocjonujące spotkanie skończyło się na trzech grupach, ponieważ Pani Dyrektor zaproponowała, żeby z tej wizyty skorzystało jak najwięcej osób. To było bardzo miłe. Poczułem się doceniony. Nawet dostałem podziękowanie w czarnej ramce:) Nie ma lipy:) To był dobry dzień!

Apel do młodych

Nie ważne kim i gdzie dzisiaj jesteście. Nie ważne ile macie pieniędzy. Możecie być kim tylko będziecie chcieli. Odkrywajcie swoje talenty, pielęgnujcie je, rozwijajcie. Nauczcie się słuchać mądrych ludzi, którzy coś w życiu osiągnęli. Szukajcie ich i się od nich uczcie. Żyjcie tak, żebyście każdego dnia byli najlepszą wersją samych siebie. A przede wszystkim wypracujcie w sobie umiejętność snucia marzeń i uwierzcie w siebie. I pamiętajcie, marzenia są po to żeby je spełniać, a nie tylko je mieć. Spełnianie swoich marzeń i posiadanie wielu pasji sprawi, że Wy i ludzie wokół Was będą szczęśliwi. A na szczęście zasługuje każdy. To dobry stan:)

Apel do starych

Robicie coś ciekawego? Wykonujecie ciekawy zawód? Możecie kogoś zainspirować? Tam w szkolnych ławkach siedzi przyszłość tego kraju. Idźcie im pokazać kawałek swojego świata, może kogoś czymś zainteresujecie? Ułatwicie życiowe wybory. Może dzięki temu dzieciakom otworzą się oczy i inaczej spojrzą na relacje, wartości czy obowiązki. Na prawdę niewiele trzeba włożyć wysiłku, żeby zrobić coś pożytecznego. O tak inaczej niż zazwyczaj, bezinteresownie i dla obcych ludzi. Zachęcam. Nagrodą jest dzika satysfakcja droższa od wszystkich pieniędzy świata.

Zdrówka!
Przemo

2 komentarze do “O pasji dla młodzieży”

Dodaj komentarz